1 lipca 2014

~ROZDZIAŁ 2

Lucy'sPOV:
O mój boże! Ale mnie łeb nawala. Chyba ta wczorajsza impreza to nie był taki dobry pomysł. Sprawdzam telefon ,,12:15". Nawet nie tak źle. Mam jeszcze jedno powiadomienie. Instagram wzywa kotku. 93 like? O boże co ja wczoraj wstawiłam? Oglądam filmik i wybucham nie pohamowanym śmiechem
-Susan i Alice mnie zabiją. Chociaż dzięki temu filmikowi mogłyby zostać sławne, wyprowadziłybyśmy się do Hollywood. Były by tak bogate, że kupiły by mi małe zoo z małymi słodkimi żyrafami. O boże, ale by były cudaśne- mówię sama do siebie. Po chwili orientuje się, że muszę zrobić coś z filmem na którym dziewczyny się całują. Nawiasem mówiąc ma już 105 like'ów! Ej, to nie fair ja mam tylko 103 obserwatorów! Co za gówniani ludzie! Dobra nie ważne! Lucy myśl, myśl. Mam! Wymyśliłam! Kliknęłam ,,Usuń" i gotowe. Jestem taka genialna. Trochę żal mi tych 107 like'ów, ale już trudno. Dumna z siebie wstałam z łóżka z zamiarem zrobienia dziewczynom śniadania. Dochodząc do kuchni zorientowałam się, że wstałam jako pierwsza co dość często się zdarza. W czasie wyciągania składników na omlety zdałam sobie sprawę, że w pokoju gościnnym śpi nowy nabytek Maggie. O ile pamiętam była wesołą brunetką i miała na imię Melanie? Nie, nie Nathalie! Szczerze nawet nie wiem skąd się u nas wzięła. Podczas smażenia ostatniego placka dziewczyny wchodzą do kuchni. Nie wiem jak one to robią, ale zawsze budzą się w tym samym momencie. Musze je kiedyś o to zapytać.
-O jezus, ale mnie boli głowa- śmieje się z narzekania Susan, to chyba ona z całego towarzystwa ma najsłabszą głowę. Najdłużej zawsze trzyma się Maggie, gdy ją poznałam to myślałam, że właśnie ona będzie padać jako pierwsza. Takie miłe zaskoczenie. Siadam obok Nathalie i chcę zainicjować rozmowę. Widzicie znam takie trudne słowa jak zainicjować. Nie jestem, aż taka głupia. Za-i-ni-cjo-wać. Wow. Chwila co ja miałam, a no tak.
-Nathalie wogóle czemu jestęś u nas w domu? Nie żebym miała coś przeciwko, tylko wiesz nawet cię wczoraj nie znałam- dziewczyna zaczyna się śmiać.
-Alice zapomniała z wczorajszej imprezy wziąć stringów- Al się rumieni, a my jesteśmy w stanie tylko się śmiać
-No co? Każdemu może się zdarzyć!- mówi obrażonym tonem
-Robimy coś konkretnego dzisiaj?- pyta powstrzymując śmiech Sue.
-Chodźmy na siłownię!- krzyczy Alice
-Czemu akurat tam?- jakoś nie uśmiecha mi się męczyć i pocić.
-Bo na siłowni są najlepsi...
-Chłopcy!- czy one muszą tak wrzeszczeć?! Chyba kupię Maggie i Nathalie kagańce.
-Ide się spakować!- kolejna wrzeszczy i wybiega z kuchni
-Kurwa! Pieprzone schody!- no tak Alice nigdy nie umiała biegać.
-Chcesz maść na ból dupy?- pyta Susan.
-Cholera tak! Najlepiej 2 opakowania.
-Biegnę ci na ratunek- Susan biegnie w stronę schodów, a Nathalie patrzy na nas zdezorientowana. Tak nie wszyscy wiedzą co to maść na ból dupy.
-Kiedyś ja i Sue siedziałyśmy na Allegro i oglądałyśmy różne żele, wiesz tak dla kurwa jaj. No i znalazłyśmy maść na ból dupy firmy olinklaps. Nie zastanawiałyśmy się tylko kupiłyśmy zapas. Polecam jest naprawdę świetny.- Nathalie przytaknęła uśmiechnięta. Czy ona tak zawsze? Jezu jak można się tak dużo śmiać. Skurcze policzków gwarantowane.
-Dzięki za przenocowanie i śniadanie, ale muszę już iść.
-Czyli nie idziesz z nami poślinić się na facetów z sześciopakami?- zapytałam zawiedziona.
-Ha, ha, ha przepraszam, chętnie bym poszła, ale nie mogę
-Trudno, do zobaczenia.- gdy Nath wychodzi z kuchni przypominam sobie o czymś.
-Zaczekaj!- krzyczę i doganiam ją przy drzwiach. Bez zbędnych pytń biorę jej rękę i zapisuje na niej swój numer telefonu. Przy okazji jeszcze numery Susan, Alice i Maggie.
-Dzięki- krzyczy i wychodzi. Stoję jeszce chwilę myśląc czy coś pomyliłam, bo potem się nie dodzwoni i będzie wielki foch forever co nie odbiera. Potem będzie jeszcze przepraszać jak okaże się, że to po prostu zły numer. Rozglądam się wokół. Ja naprawdę jescze tu stoję? Chyba za dużo myślę, jeszce się przemyślę i dziewczyny będą mnie musiały odwiedzać w psychiatryku. Chociaż wydawałyby na mnie kasę i mówiły jak bardzo im na mnie zależy, albo nie ruszałyby dupy i zostały w domu. Skoro mowa o ruszaniu postanowiłam skoierować się w stronę salonu. Wcześniej zaglądam jeszce do kuchni, no tak moja ukochana córeczka Maggie w niej posprzątałą, chyba kupie jej czekoladę codziennie po nas sprząta. Na kanapie w salonie leży Sue, przeskakuje po kanałach nie mogąc sie an nic zdecydować. Korzystając z jej chwilowego zainteresowania pudłem zwanym potocznie telewizorem skaczę na kanape, a dokładnie na jej piękne żebra.
-Ty tłusta świńska idiotko! Jak mogłaś?! Jesteś cholernie ciężka, spieprzaj!
-Zostaw to! Zostaw to! Lecą powtórki 4 sezonu ,,Polowanie na faceta"- krzyczę pokazując na telewizor ignorując to co wcześnie powiedziała. Ale kiedyś się odegram za tą ,,tłustą świńską idiotę".
-,,Polowanie na faceta"?!- do salonu wbiegają zdyszane Magg i Al. Nie wspominałam, że to nasz ulubiony serial?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-To jest popieprzone! Jak można robić sobie tatuaż z inicjałami dzieczyny?!- wrzeszczy Maggie
-Jak się kogoś kocha- mówi Alice
-To czemu ty nie masz tatuażu z inicjałami Susan- szczerze się
-Bo po pierwsze Alice nie jest kurwa lesbą i ja też nie, a po drugie jest taką świętoszką, że nie ma żadnego tatuażu- śmieje się Sue
-Ej! Ja po prostu muszę znaleźć odpowiednią osobę która mi go zrobi.
-Ha, ha, ha wiesz, że nawet Magg ma tatuaż?- śmieję się z niej. Przez chwilę można zobaczyć dumę na twarzy Maggie, ale później dochodzi do niej sens tych słów i robi groźną minę
-Jak to ,,nawet"?!
-Tatuaż na stopie i tak się nie liczy idiotki...
-Skoro mowa o idiotkach to nie miałyśmy przypadkiem iść na siłownię?
-Kurwa Luc gnieciesz mi żebra- zeskakuje z niej na co otrzymuję jęk ulgi. Piorunuje ją w zrokiem, chyba nie jetsem aż taka ciężka?! Wchodzę do kuchni by sprawdzić godzinę. Okey jest ,,18:57", czyli od jakiś 5 godzin oglądamy serial. Nie dziwię się to najlepszy serial ever i jest mega wciągający.
-Wiecie kto ogląda już 5 godzin ,,Polowanie" ?
-Widzisz nawet nie ma sensu wychodzić z domu. Oglądajmy dalej.- zarzuca pomysł Magg. Tak inteligencja blondynki, typu ,,po co wstawać jak można siedzieć".
-Uważasz, że to czas stracony?- powiedziała z oburzeniem Alice
-Oczywiście, że nie- natychmiast zaprzeczyłam
-Ale wiecie co wy- wskazałam na Alice i Maggie- nadal tu leżcie, a ja razem z Sue idziemy do sklepu- ogłosiłam a z ust dziewczyny wydobył się jęk niezadowolenia
-Nie, będziesz musiałą mnie tam zaciągnąć siła! Ja nigdy, nigdy, nie wstanę z tej...
-Kupimy takis
-Daj mi 3 minuty- krzyknęła i pognała jak można się domyślić do swojego pokoju. Susan jest czasem taka łatwa do przekonania, wystarczy jedno zdanie i już. Przeszłam szybko do swojego pokoju i zaczęłam się przebierać. Standart czerwona koronkowa bielizna, czarne rurki i... chwila czy ja właśnie powiedziałam jaką mam bielizną. O zgrozo.
-Czekam w samochodzie- szybka jest. Naprawde musi chcieć dostać te takis. Łapię tylko t-shirt i wychodzę z domu. Jedziemy do Tesco. Zwykle zajmuje nam to 5 minut przy dzwiękach muzyki. Dziś jest wyjątkowo. A dlaczego, bo:
1)Są korki
2)Jazda zajmuje nam już 45 minut
3)W samochodzie nie leci muzyka, słychać tylko wiązkę przekleństw z ust Sue


Hejo! Sorki, że tak długo, ale mogę was zaskoczyć to tylko i wyłącznie moja wina. Nie bo nie miałam weny, nie bo byłam na wakacjach u babci, tylko po prostu nie chciało mi się przepisać tego rozdziału. Walał się po mojej półce na kartkach i nikomu nie chciało się go wstukać do blogger :D Ale ja nie jestem leniwa :D Następny będzie szybciej bo pisze go Maggie :)
-Sue :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz